s
Unia Europejska
Górale Pienińscy

Górale Pienińscy

Gospodarka wiejska u Górali Pienińskich

Krajobraz rolniczy Pienin to jeszcze wciąż malowniczo wyglądające na łąkach kopki z sianem, barwna mozaika pól i zagonów, kopce kamieni na miedzach, wioski gdzie można spotkać zaprzęg krów w jarzmach. Niedużej szerokości zagony ciągnące się od doliny rzeki, potoku aż po wierchy są świadectwem utrzymującego się przez dziesiątki lat rozdrobnienia gruntów. Kamienista ziemia, niekorzystne nachylenie stoków, krótki okres wegetacji wymagały tu, jak i na innych terenach górskich intensywnej, ciężkiej pracy, z którą szybko trzeba było się uporać po późnej wiośnie, najczęściej obfitującym w opady lecie i wczesnej zimie.

Proces osadniczy skoncentrowany był w dolinach rzek i potoków od dna, których wzdłuż zbocza aż po wierchy wytyczano łany – pasy ziemi. Glebę pod uprawę przygotowywano rozpoczynając od wycinki lasu, a następnie tak, jak w całych Karpatach, stosowano gospodarkę żarową. Uzyskany popiół służył, jako nawóz dla gleby. W kolejnym etapie oczyszczano ziemię z kamieni, które składowano tak, jak do tej pory na obrzeżach pól. Po paru latach, kiedy ziemia przestawała rodzić pierwsi osadnicy opuszczali pole i przygo­towywali w ten sam sposób następne. Jeszcze w XVII- wiecznych dokumentach starostwa czorsztyńskiego jest mowa o karczowaniu w górskich lasach poletek przyzagrodowych, które obrabiano motykami. Pola obsiewane były głównie owsem, a z roślin przemysłowych lnem, chmielem i konopiami, w późniejszym okresie również tytoniem. Na terenach najbardziej urodzajnych w pobliżu dolin rzecznych wysiewano też jęczmień (jarec) i żyto ozime.  Sadzano głównie białą rzepę (jeszcze XVIII w.), zastąpioną później ziemniakami (grule), karpiele (brukiew), kapustę, rośliny strączkowe: bób, groch, fasolę, czasem inne warzywa: cebulę, czosnek. Wśród danin dla starosty, do których obowiązane były wsie pienińskie należała dostawa określonej ilości wozów siana, owsa, koni, bydła: wołów, jałówek, krów, owiec, baranów, jagniąt, jarzyn z ogrodów, z upraw: chmielu. Każde gospodarstwo pienińskie było samowystarczalne, produkowało tylko na własne potrzeby, a i to często nie wystarczało na cały rok. Wydajność pól była niewielka, przeciętnie z jednego zasadzonego ziarna uzyskiwano dwa do trzech, wyjątkowo do czterech, pięciu ziaren. Z jednego korca ziemniaków otrzymywano od trzech do pięciu korców, przy czym do 25% z nich było chorych. Plony, często niszczone były wskutek obfitych opadów, gradów, przymrozków. Dlatego, aby wyżywić rodzinę, przeważnie mężczyźni udawali się do pracy na Górne Węgier Uhry (obecnie Słowacja), gdzie pracowali w majątkach dworskich, jako kosiarze przy sianokosach i żniwach, a w formie zapłaty otrzymywali zboże. W czasach klęsk głodu, jak i na przednówku, kiedy wszystkie zapasy były już wyczerpane tak, na pożywienie zbierano dziko rosnące rośliny (pokrzywy i in.). Tradycyjne rolnictwo w Pieninach oparte było na trójpolowym systemie uprawy (oziminy, jare, ugory). Stosowano też płodozmian. Przed I wojną światową, głód ziemi spowodował, że wszystkie wylesione  grunty przeznaczone były pod uprawę zbóż, ziemniaków i in. tylko najbardziej niedostępne polany były koszone na zimową paszę dla bydła. W tej sytuacji mieszkańcy Sromowiec Wyżnych zaczęli nabywać ziemię po drugiej stronie Dunajca (obecnie Słowacja). Przeszło 100 osób stało się właścicielami ponad 200 ha pól, łąk i lasów położonych po prawej stronie Dunajca. Po I wojnie światowej powstała spółka gospodarzy, która zarządzała 45 ha pastwisk po drugiej stronie rzeki i której członkowie mieli prawo swobodnego przeganiania bydła przez granicę oraz wypasania krów na terytorium obcego państwa. Po II wojnie światowej Polska i Czechosłowacja wprowadziły przepustki dla polskich właścicieli tych gruntów, paszporty dla bydła i koni, obowiązkowe badania weterynaryjne, zakaz handlu i komunikowania się w czasie przebywania na terenie Czechosłowacji. W 1976 r. dokonano zamiany pól pomiędzy obwodem Spiska Stara Wieś a Sromowcami. Powstanie w 1932 r. Pienińskiego Parku Narodowego znacznie ograniczyło i zakłóciło dotychczasową gospodarkę rolną we wsiach położonych na terenie Pienin.

Nawożenie. Marne ziemie górskie wymagały intensywnego nawożenia. Od wieków użyźniano je obornikiem i gnojówką. Posiadanie dużej ilości obornika było warunkiem prowadzenia tutejszej gospodarki rolnej. Dlatego też, mimo iż nie było wystarczającej ilości paszy do karmienia, starano się chować, jak najwięcej bydła, aby zgromadzić dużą ilość nawozu. Podczas obu wojen światowych, kiedy z powodu zdziesiątkowania ilości hodowanego bydła (wskutek przymusowych kontyngentów), wystąpił katastrofalny brak obornika, a co za tym poważne braki w nawożeniu pól, gleba stała się wówczas po prostu jałowa. Ponieważ słomy zawsze było mało albo wcale (przeznaczano ją głównie na paszę), ścielono zwierzętom liśćmi z drzew, gałązkami cetyny, liśćmi paproci. Aby uzyskać, jak najlepszy obornik odkładano go w miejscach zacienionych, przy północnej ścianie stajni, które ogradzano belkami.  Powszechnie stosowano też gnojówkę, zbieraną w dole, specjalnie w tym celu wykopanym i oszalowanym deskami. Obornik wywożono jesienią na wozie, natomiast na strome pola, tam gdzie wóz nie mógł wyjechać, transport odbywał się zimą na włókach – gnatkach. Nawóz zrzucano na stos, który z kolei ubijano, aby azot się nie ulatniał.  Na wiosnę rozrzucano go widłami i przeorywano. Istotną rolę w nawożeniu niedostępnych górskich pól i łąk odgrywało koszarowanie na nich owiec (koszarowanie – gnojenie poprzez zgromadzenie w polowej przenośnej zagrodzie większej ilości owiec na jednym miejscu).

Prace w polu. Powszechnym zwyczajem przy pracach polowych była wzajemna pomoc i odrobek, wskutek których zawsze uzyskiwano dużą ilość rąk do pracy.

Orka. Dawniej dla zapewnienia urodzaju, pod pierwszą odłożoną skibę zakopywano palmę święconą w Niedzielę Palmową, a wychodzących pierwszy raz do pracy w polu kropiono wodą świeconą. Orkę poprzedzały czynności związane z przygotowaniem ziemniaków do sadzenia. Ziemniaki w tym regionie pojawiły się pod koniec XVIII stulecia, ale masowo zaczęto je uprawiać w drugiej połowie XIX w. Już na początku marca wynoszono grule z piwnicy do stajni, aby przyśpieszyć ich kiełkowanie, a po św. Józefie zaczynano je kroić. Części z oczkami pozostawiano w koszach w piwnicy, żeby nie uległy zaparzeniu i czekano aż miejsca przecięcia zaleją się sokiem-krochmalem i wyschną. W maju przystępowano do sadzenia ręcznego motyką.  Na św. Jakuba w lipcu, sprawdzano, jaki będzie urodzaj, wyrywano wówczas z ziemi krzak ziemniaka i oceniano wielkość i ilość. Do wykopywania ziemniaków przystępowano pod koniec sierpnia.

Siew. Pola zawsze obsiewano ręcznie. Najpierw przystępowano do siewu owsa, potem jarca. Aby zapewnić dobre plony owsa do wysiewanego ziarna dodawano owies święcony w dzień św. Szczepana (26 grudnia). Ochronę upraw miały, także przynieść gałęzie ozdabiające ołtarze w Boże Ciało i gałązki poświęcone w Niedzielę Palmową – wbite w zagony chroniły przed gradobiciem. Owies wysiewano na polach położonych wysoko w górach, był przeznaczony na paszę dla zwierząt. Konopie wysiewano na obrzeżach pól, na których rosły warzywa, buraki po to, aby ich specyficzny zapach odstraszał zwierzęta.

Żniwa. Do koszenia zbóż przystępowano na Matkę Boską Zielną (15 sierpnia). W obawie przed deszczem przestrzegano, aby nie zostawiać w polu grabi zębami do góry. Zboża ozime koszono na pokos, a żyto i pszenicę ze względu na długą słomę na ścianę (skoszone zboże opierało się na tym, które jeszcze rosło). Skoszone zboże wiązano w snopki i po 10 sztuk układano w tzw. chochoły. Jarec układano w mendle, ale po 16 sztuk. Po przeschnięciu (około 10 dni) zwożono zboża do stodół.

Sianokosy. Rozpoczynano je w czerwcu. Siano koszono w pokosy, a następnie roztrzepywano je i przewracano grabiami, wielokrotnie w zależności od pogody, aby równomiernie wyschło. Kolejną czynnością było składanie w kopy wokół ostrewek (ścięty młody świerk z obciętymi w pewnej odległości od pnia gałęziami), by tam ostatecznie doschło. Suche siano zwożono na drabiniastych wozach. Ze stromych polan śródleśnych, dokąd nie mogła podjechać fura, ściągano je na smyku, czyli gałęziach drzew liściastych związanych z sobą konarami i w połowie długości rozpartych przybitą poprzeczką. Im więcej liści na takich gałęziach tym konstrukcja była szczelniejsza i mniej tracono siana po drodze. Smykwykonywano również ze świerka, który rósł samotnie na polanie i dzięki temu miał szeroko rozgałęzione konary. Siano polanowe składowano w szopach na polanach i dopiero w zimie zwożono je do wsi. W zagrodzie każdy gatunek siana przechowywano oddzielnie.  Najlepsze, koniczynę i ogrodowe składowano na zwysce – luźnej powale z nieszczelnie ułożonych desek, która znajdowała się nad boiskiem. Deptano je w miarę wykładania i załadowywano po samą kalenicę. Z kolei siano z łąk i polan składowano na szopie, czyli strychu nad stajnią, załadowując tylko do połowy wysokości, a jesienią upychano na nie otawę – drugie siano. Także strych nad izbą, stodoła i pomieszczenie przy boisku służyły do przechowywania siana.

Młócenie. W grudniu, po zakończeniu prac polowych, po zgromadzeniu drewna na opał, przystępowano do młócenia zboża. Czynność tą wykonywano cepami. Pracowano dwójkami, trójkami lub czwórkami. Wymłócone zboże przechowywano w skrzyniach – sąsiekach usytuowanych na strychach chałup.

Pasza. Zgromadzenie dla zwierząt paszy na zimę było traktowane na pierwszym miejscu pośród wszystkich czynności gospodarczych. Pożywienia mogło zabraknąć dla ludzi, ale nie dla hodowanych zwierząt. Na karmę składano przede wszystkim siano, ale i słomę owsianą (uważaną za lepszą) i jęczmienną (gorszą). Suszono też nać ziemniaczaną, grochowiny. Nać podawano głównie krowom, dodając ją do siana. Grochowiny, które po wysuszeniu robiły się twarde najpierw musiano zalać w cebrzyku wrzątkiem, żeby zmiękły i dopiero takimi karmiono bydło. Dla owiec przygotowywano na zimę kiszonkę: w beczce składowano gorsze liście kapuściane, głąby, liście z karpieli (później z buraków pastewnych). Kiszonkę uważano, za cenną paszę, która miała chronić owce przed chorobą zwaną motylicą. Olbrzymie kadzie z kiszonką stały w każdej zamożniejszej zagrodzie. Prócz tego, starym karpackim zwyczajem, stosowanym później w czasach nieurodzajów było karmienie bydła suszonymi gałązkami różnych drzew toteż gromadzono zapasy liściastych gałązek drzew i tzw. cetyny – gałęzi drzew szpilkowych. Na jedną furę siana przygotowywano 5 fur gałązek: olszyny, lipy, leszczyny, jesionu, trześni leśnej i in. Gałęzie każdego gatunku zbierano w innej porze roku: olszynę przed św. Janem (24 czerwca), leszczynę w początkach lipca, buczynę w połowie czerwca, gałązki jesionowe pod koniec sierpnia, we wrześniu brzozę, lipę i trześnię. Wychodzono na drzewa i siekierami odrąbywano konary, a następnie już na ziemi obłamywano z nich cieńsze gałązki z liśćmi, potem wiązano je w wiązki i suszono w zaciemnionym miejscu. Wysuszone składano w wolnej szopie i w ciągu zimy dodawano do siana. Dla owiec przygotowywano także na zimę zapasy jodłowych gałęzi. Niekiedy tą narychtowaną – przygotowaną cetynę przesypywano solą. W zimie krowy i owce żywiono 2 razy dziennie, i 2 razy dziennie po karmieniu pojono je. Ok. 6 rano i po 15.00. Najczęściej, najpierw skarmiano lepsze gatunki siana i słomy, gorsze pozostawiając na później. Owce dostawały drobne siano, suszone gałązki i jedlinę, a krowy siano lub słomę, suszone liście drzew, a na rano szykowano parzelinę tj. sieczkę, łupiny, drobne siano, które zalewano wieczorem wrzątkiem, rano było już rozmiękłe i przestudzone. Zarówno owcom, jak i krowom podawano sól do lizania. Dojenie krów odbywało się 2-3 razy dziennie (w zależności od pory roku) do skopca, zawsze w pomieszczeniu zamkniętym: stajni dla krów, lub w szopie na polanie. Czynnością tą zajmowały się głównie kobiety, w przeciwieństwie do owiec, których udój należał do mężczyzn, ze względu na to, iż wymagał użycia dużej siły. Pierwsze dojenie owiec rozpoczynano w zagrodzie, w okresie Wielkanocy, zwyczajowo w Wielki Czwartek, a potem po wyjściu na pastwiska w koszarze. Dojono do gielety trzy razy dziennie (do dnia św. Jakuba), a później już tylko dwukrotnie.

Hodowla przyzagrodowa funkcjonowała w oparciu o górskie polany i łąki, uzupełniana rolnictwem prowadzonym na niewielkiej ilości pól uprawnych położonych głównie w dolinie, oraz wykorzystywaniem skromnych areałów leśnych. Wśród zwierząt hodowanych występowały woły, krowy, owce, kozy, konie, świnie, króliki i drób. Gęsi trzymano w każdej zagrodzie. Przez większość roku pasły się na łąkach przy potokach i rzekach, a dokarmiano je ziemniakami posiekanymi z pokrzywą. Podczas wypasu pilnowane były przez dzieci. Zimą tuczono je, pieczonymi na blasze kuchennej kluskami sporządzonymi z mąki i ziemniaków. Krowy nie tylko dostarczały pożywienia, ale również służyły, jako siła pociągowa.

Pasterstwo. W Pieninach stanowiących centralne wypiętrzenie Pienińskiego Pasa Skałkowego wypas owiec nigdy nie był powszechny ze względu na niewielką ilość polan, które przeznaczano raczej pod uprawę zboża i sianokosy. Ponadto, już w XVII wieku zastosowano na tym obszarze rozporządzenie mające na celu ochronę królewskich lasów przed nadmierną hodowlą owiec prowadzoną przez sołtysów i wybrańców, wprowadzono limity ograniczające ilość owiec do 100 sztuk. Toteż system wypasu w Sromowcach opierał się głównie na małych przydomowych stadkach, wypasanych głównie na ugorach należących do danego właściciela. W okresie międzywojennym organizacja wypasu owiec w Sromowcach zaczęła upodabniać się do pasterstwa podhalańskiego z przedsiębiorcą bacą, który sam dzierżawił teren wypasu i serem opłacał czynsz dzierżawny. Znanym sromowieckim bacą z tamtego okresu był Szymon Borzęcki, który wypasał na Wielkiej Dolinie w Pieninach.  Zarówno on, jak i inni bacowie szukali owiec na wypas począwszy od pierwszych miesięcy roku. W kwietniu wychodzili na pastwiska, żeby sprawdzić stan kolib. Wypas rozpoczynano nie później niż 4 maja i kończono przed św. Michałem (29 września). Przed wyjściem na pastwiska owce strzyżono i myto w Dunajcu, jagnięta zostawiano w gospodarstwie. Gazdowie znakowali swoje owce, dzięki czemu zarówno oni, jak i juhasi mogli rozpoznać, do kogo należy stado, choć mówiono, że dobry pasterz potrafi rozpoznać owce bez znakowania. Po przyjściu na pastwisko, baca musiał wykonać wiele czynności, aby zabezpieczyć owce przed złymi czarami, przed rozbieganiem się stada, przed chorobami, a także w celu przysporzenia mleka owcom. Ogień rozpalał za pomocą świecy poświęconej w święto Matki Boskiej Gromnicznej (2 lutego). Przed wejściem do koszaru zakopywał stułę, łańcuch, siekiery – ciupagi ułożone na krzyż, dopiero po takim zabezpieczeniu mogły przejść owce wstępując pierwszy raz do koszaru. Kropił zwierzęta wodą święconą przyniesioną z chrzcielnicy i dziewięciu źródeł. Okadzał je ziołami święconymi w święto Matki Boskiej Zielnej, wśród których musiał być dziewięćsiornik – oset dziewięćsił i okapki ze świec kościelnych. Dodawał do pokarmu czosnek wyrośnięty w paszczy węża, a także sól poświęconą w dniu św. Agaty. Wszystkie te zabiegi stosowane były do dnia św. Jakuba, od kiedy to moc czarowników zdecydowanie słabła.  Na zakończenie wypasu baca kropił święconą wodą koszar i owce, aby odpędzić złe moce i podziękować za opiekę Bożą podczas całego sezonu. Stado z pasterzami i sprzętem wracało do wsi. Po sprowadzeniu owiec do gospodarstw, do czasu nastania śniegów wypasano je wokół domów, gdzie tylko było miejsce na porząd. Każdego dnia zwierząt pilnowała inna osoba. Powstanie w 1934 r. Pienińskiego Parku Narodowego jeszcze bardziej ograniczyło gospodarkę pasterską w Pieninach. Po II wojnie światowej mieszkańcy Sromowiec zaczęli oddawać owce na wypas na tereny połemkowskie w Małych Pieninach. Obecnie, w rejonie Sromowiec, na hali Majerz organizowany jest wypas kulturowy, ze stadem owiec liczącym od 300 do 600 sztuk. Do wypasu dopuszczona jest określona ilość owiec, a z terenu pastwiska usuwa się te gatunki roślin, które nie są zjadane przez owce, a które ze względu na swój ekspansywny charakter zagrażają innym gatunkom. Dzięki wypasowi hala nie zarasta lasem i zachowana zostaje różnorodność gatunkowa. Pobudowany został szałas bacowski w typie budownictwa regionalnego właściwego dla Pienin. Organizację wypasu powierzono bacy  wydzierżawiającemu halę.

Barbara Węglarz

Literatura:
Maciej Wawrzczak, Barbara A. Węglarz, Rolnictwo i hodowla przyzagrodowa, [w] Kultura ludowa Górali Pienińskich, Kraków 2014
Anna Woźny, Tradycje pasterskie,[w] Kultura ludowa Górali Pienińskich, Kraków 2014