s
Unia Europejska
Górale Spiscy

Górale Spiscy

Medycyna ludowa

Utrudniony dostęp do fachowej pomocy lekarskiej powodował, że mieszkańcy Spisza wytworzyli własny system leczenia. Pomocą i radą służyły wiejskie akuszerki, określane jako Pani Baba lub babice, które głównie zajmowały się odbieraniem porodów i opieką nad położnicą i noworodkiem. Ważną pozycję w lecznictwie ludowym zajmowali specjaliści składający połamane kości. Posiadali dużą wiedzę praktyczną z zakresu anatomii oraz doświadczenie i wrodzone zdolności manualne, umożliwiające prawidłowe złożenie złamania. Jak podkreślają informatorzy, to właśnie wiejscy ortopedzi zajmowali nieocenioną rolę w leczeniu złamań kości.

Na polskim Spiszu najdłużej taka forma pomocy poszkodowanemu występowała w Niedzicy. Do lat 90. tych XX wieku Zofia Strączek (1912 -1997) naprawiała złamania, ustawiała wybite palce czy skręcone stawy w kostkach, kolanach. Tej trudnej sztuki ortopedycznej nauczyła się od swojej poprzedniczki Anny Soska (1875 -1953), która leczyła mieszkańców Niedzicy i okolicy[2].

Znaczącą też rolę odgrywali lekarze ludowi, zajmujący się leczeniem chorób wewnętrznych i skórnych przy użyciu środków roślinnych oraz tacy, którzy potrafili odczyniać uroki, będące powodem chorób. Prawie w każdej wsi znajdowała się osoba, znająca metody w jaki sposób przywrócić chorego do zdrowia. Z tej działalności słynęły głównie dwie spiskie wsie: Łapszanka i Rzepiska. Wielkim autorytetem cieszył się w regionie Marcin Grochola (1885 – 1970), zwany w okolicy Morcin z Rzepisk. Podczas prowadzonych badań w terenie wiele osób wypowiadało się z uznaniem o jego rzetelnej wiedzy i skutecznej pomocy. O pozycji Morcina z Rzepisk w społeczności wiejskiej świadczyło miano doktora, jakim z szacunkiem obdarzali go wdzięczni pacjenci. Marcin Grochola swoją wiedzę przekazał synowi Jakubowi ( 1914 – 2009), który również pomagał w leczeniu ludzi i zwierząt.  

W Trybszu wiejskim medykiem , którego zwano tu opaternik był Walenty Pawlica. Z kolei w Krempachach leczyło dwóch medyków Jan Świec i Jan Słowik.[3]   Medycyna ludowa w Krempachach jest nadal kontynuowana, zajmuje się nią Józef Łukasz. Jest powszechnie znany jako masażysta i kręglarz w regionie.

Ludowe lecznictwo domowe oparte na samoleczeniu w dużej mierze wykorzystywało środki roślinne. Zbieraniem ziół trudniły się głównie kobiety. Wiedziały one kiedy i o jakiej porze należy udać się po zioła. Wiele leczniczych roślin zbierano przed dniem św. Jana (24 VI). Wykonywały z nich napary, wywary do kąpieli oraz nalewki zalewane spirytusem. Sporządzano z nich też maści lub syropy. Leki pochodzenia zwierzęcego to przede wszystkim tłuszcz zwierzęcy z kury, gęsi, świni oraz sadło z psa, borsuka i świstaka. Szerokie zastosowanie posiadało mleko i jego przetwory: masło, ser, serwatka, śmietana i żętyca. Wykorzystywano też jajka i miód w leczeniu. Z lekarstw pochodzenia mineralnego to przede wszystkim: sól, nafta, kamień. W medycynie ludowej stosowano też mocz zwierzęcy i ludzki.

Częstą dolegliwością u dorosłych jaki i u dzieci było zapalenie górnych dróg oddechowych. Podstawowym lekarstwem na przerwanie zapalenia było stawianie baniek: ciętych i suchych. Skuteczniejsze były bańki cięte, jednak do ich wykonania potrzebna była specjalna maszynka, którą nacinano skórę[4]. Stosowano też pijawki, które wypijały złą krew.[5] W medycynie ludowej szukano różnych sposobów, żeby obniżyć gorączkę. Spiskie gospodynie w tym celu powszechnie stosowały sok malinowy dodając go do herbaty, ale zdarzało się że dawano również wyciśnięty płyn z końskiego łajna [6]. Kobiety przygotowywały również napój z kwiatu lipowego i podbiału (Tussilago farfara) lub ze świeżych liści maliniaka zebranych w porze kwitnięcia rośliny. Mniej racjonalnym sposobem pozbycia się gorączki było złapanie żaby, którą należało położyć choremu na głowę. Aby ograniczyć poruszanie się żaby wkładano ją do lnianej torebki[7]. Na przeziębienie kobiety gotowały też mleko z posiekanym ząbkiem czosnku, dodając do niego stołową łyżkę masła. W Krempachach powszechnie znanym sposobem na nieżyt górnych dróg oddechowych i grypę było zastosowanie tzw. prochu siennego. Były to nasiona, płatki kwiatów z siana lub z drugiego pokosu zwanego otawą. Zbierano je w miejscu, gdzie przechowywano siano, następnie gotowano je w wodzie a wywar z nich wlewano do drewnianego cebrzyka, przykładano deskę, na którą siadał chory. Był to rodzaj parówki, przypominający saunę. Po takim naparze całego ciała, zawijano pacjenta do koca i nakrywano go pierzyną, w celu wypocenia[8]. Aby uśmierzyć ból gardła przykładano też miksturę z sera białego i czosnku lub wykonywano jajecznicę z warmusym (Carum carvi). Przeciw zapaleniu dróg oddechowych wykorzystywano właściwości zioła o nazwie śloz (Malwa silvestris). Zazwyczaj zaparzano je wieczorem, żeby przez noc wywar wzbogacił się o większe stężenie   zawartości leczniczej rośliny. Powstały środek leczniczy podawano do spożycia rano choremu. Z kolei na kaszel zalecano wykonanie syropu na bazie ziół. I tak używano do tego celu mniszka lekarskiego (Taraxacum), zwanego w gwarze pympawą, wykonywano syrop ze świerka (Larix europaea) oraz z młodych pędów sosny (Pinus). Lecząc objawy kaszlu, sporządzano również syrop z babki lancetowatej (Plantago lanceolata). Około kilograma liści babki łączono z taką samą ilością cukru. Po dokładnym wymieszaniu, gospodyni wkładała do szklanego pojemnika i zakopywała w ziemi. Naczynie z zawartością leku wyjmowała dopiero po upływie roku. Zażywanie tego medykamentu zazwyczaj dawało rezultat, kaszel ustępował.[9] Powszechnie znanym i do dziś stosowanym jest syrop z cebuli (Allium cepa) i z buraczków ćwikłowych. Górale spiscy w leczeniu górnych dróg oddechowych stosowali również medykamenty pochodzenia zwierzęcego: sadło psie i borsucze, które łączono z ciepłym mlekiem i miodem. Przy zapaleniu gardła stosowano również płukanie jamy ustnej, głównie solą kuchenną i rumiankiem. Informatorzy podają, że kiedy nic nie pomagało, wówczas podawano do spożycia gaiz[10]. Była to biała oczyszczona nafta, którą można było nabyć w aptece. Uciążliwą też dolegliwością był katar, zwany w gwarze rymą. Aby się go pozbyć stosowano napary z rumianku i z łupin ziemniaków. Podczas zapalenia płuc wykonywano też placki z mąki jęczmiennej, żytniej oraz   startego korzenia chrzanu. Składniki te łączono ze zwierzęcym smalcem. Rozwałkowane placuszki przykładano na klatkę piersiową i plecy.                                                  

Mieszkańcy Spisza często też skarżyli się na problemy związane z układem pokarmowym. Jednym z najczęstszych objawów był ból brzucha, żołądka czy też biegunka. Na dolegliwości żołądka powszechnie stosowane były wywary z ziół: mięty (Mentha spicata), centorii(Centaurium erythraea) i piołunu (Artemisia absinthium). Z centorii wykonywano też krople. Zalewano suchy różowy kwiatostan spirytusem, podawano kilka kropli na cukier. Na zatrucie żołądka stosowano owoce wilczego łyka . Ususzone zioła zalewano wrzątkiem i po wystygnięciu je spożywano. Działanie środku leczniczego było natychmiastowe, poprzez sprowokowane wymioty chory szybko pozbywał się niestrawności[11]. Bardzo cenioną rośliną przy kłopotach żołądkowych był korzeń goryczki (Gentiana punctata)[12]Moczono go w wodzie przez kilka dni, uzyskany wyciąg podawano do picia. Podobne zastosowanie miał korzeń litwora (Angelica archangelica)Jedynie z tą różnicą, że przez kilka dni moczono go w spirytusie, spożywano kilka kropelek. Dodatkowo wyciąg z tej rośliny wpływał na wzmożenie apetytu[13]. Rośliny te występowały w Tatrach, stosowano je w miejscowościach położonych najbliżej Tatr, czyli w Rzepiskach, Czarnej Górze i Jurgowie.

Niestrawności żołądka leczono też kurzom skorkom[14]Z młodej kury gospodyni wybierała żołądek, następnie przecinała go na połowę. Wyjmowała ze środka żołądka potrzebną skórkę, którą należało wymyć, po czym wysuszyć, zawinąć do szmatki i potłuc ją tłuczkiem. Pod wpływem uderzeń skórka zamieniała się w proszek. Podczas kłopotów z żołądkiem brano szczyptę owego proszku i dodawano do wody lub śmietany. Po spożyciu tego środka, które miało działanie wymiotne chory szybko wracał do zdrowia. Na problemy żołądkowe spożywano też siemię lniane. Dzięki właściwością krwawnika (Achillea milleofolium) leczono wrzody żołądka, zaburzenia trawienia i wzdęcia. Pomagał też w przemianie materii. Kolkę w dolnej części brzucha określano nazwą morzyska. Aby uśmierzyć ból, przykładano choremu gliniany garnek na brzuch. Zdarzało się że pojawiał się problem ze zdjęciem naczynia, wówczas je rozbijano.

Spiszacy stosowali na leczenia krost, liszajów, brodawek i wrzodów obok leków pochodzenia roślinnego i zwierzęcego metody irracjonalne. Najczęściej smarowali je tłuszczem, przeważnie świeżym masłem lub słodką śmietaną. Na strupy (krosty) sporządzali też domowym sposobem maść, łącząc sproszkowane, suszone liście maliny ze świeżym masłem[15]. Przy problemach ze skórą stosowano także wysokie, białe kwiatostany krwawnika pospolitego, zalecano picie soku z tej rośliny łącząc go z miodem, w celu odświeżeniakrwi[16]. W porze jesiennej ludzie często chorowali na siwom kroste. Był to ropny wrzód, występował pod skórą w postaci grochu. Lekarstwem była papka z cebuli rozgotowanej w oleju lnianym[17]. Powstałe lekarstwo przykładano na wrzód i owijano płótnem. Opatrunek należało zmieniać każdego dnia. Plasterki cebuli przypiekano też na płycie pieca kuchennego. Ciepłą, rozgrzaną cebulę kładziono na ropiejące miejsca. Na wrzody przykładano też babkę lancetowatą. W leczeniu choroba skóry – róży, zwanej rozyckom często stosowano sposób irracjonalny. Był to zabieg sympatyczny polegający na podobieństwie nazwy choroby do kwiatu - róży. W Niedzicy do dziś zachowała się tradycja, że w święto Matki Bożej Lewockiej (2VII). kapłan dokonuje konsekracji roży. Ta poświęcona róża pomagała w pozbyciu się czerwonych plam na skórze. W Sromowcach Wyżnych mieszkała kobieta, która umiała zacytować. Trzeba było udać się do niej z różą i cukrem. Znachorka odmówiła modlitwę i wypowiedziała słowną formułkę. Po takim zabiegu można było dopiero spalić płatki róży, a dymem okadzić chorego.

Kurzawki – zwane brodawkami, także leczone były w sposób magiczny. Podczas mszy św., kiedy kapłan po komunii wycierał kielich, należało wyobrazić sobie, że tę czynność wykonuje   w odwrotną stronę, czyli w lewo [18]. Innym irracjonalnym sposobem było pójście nad rzekę lub potoku, w miejsce gdzie zbiera się piana na wodzie. Aby wyprawa zakończyła się pomyślnie, należało w czasie drogi z żadną napotkaną osobą nie prowadzić rozmów. Ostatnia czynność wymagała zebrania piany z wody i naniesienia jej na kurzawkę[19]. Kurzawki leczono też przy pomocy jaskółczego ziela (Chelidonium maius), po złamaniu łodygi rośliny wypływa mleczko, którym nacierano kurzawki.

Powszechnie stosowanym sposobem leczenia było przykładanie na rany listków babki lancetowatej oraz moczu pochodzenia ludzkiego i zwierzęcego. Według rozmówczyni z Kacwina najlepszym lekarstwem na otwartą ranę były listki kobylego bźdzochu (Polygonum hydropiper)[20]. W miejscowości Czarna Góra na ranę przykładano nietykane sadło. Była to tkanka tłuszczowa pochodząca z dolnej części brzucha świni. Podczas wyjmowania tłuszczu z wnętrza zwierzęcia nie można jej było dotknąć palcami[21]. Z kolei ten sam tłuszcz we Frydmanie określano jako fryśkie sadło[22]Różnica jedynie pojawiała się w sposobie przechowywania sadła. I tak frydmanianki wkładając do garnka tłuszcz, stosowały dużą ilość soli. Natomiast mieszkanki Czarnej Góry nie używały żadnej konserwacji, a sadło nie ulegało zepsuciu, można je było stosować nawet przez okres kilku lat. Na rany, stłuczenia przykładano też płatki białej lilii, które wcześniej musiały być namoczone w spirytusie. Przyrządzano też maść z nagietka na rany. Masło należy smażyć wraz z płatkami kwiatka. Pod wpływem temperatury nagietek (Calendula officinalis) się rozpuszcza i wchłania w tłuszcz. Bardzo cenną rośliną na rany, stłuczenia, wrzody był śloz. Na obierającą się ranę przykładano też kał ludzki. Wprawdzie był to sposób drastyczny i budzący wstręt, jednak jak podkreślali informatorzy dawał rezultaty[23]. Na ropiejące rany przykładano słoninę wykrawając od skórki tłuszcz. Stosowano też liście z podbiału, który pomagał zlikwidować ropę. Krwawienia z ran ciętych tamowano przykładając pajęczynę zmieszaną z chlebem. Na ból mięśni rąk, który był spowodowany naderwaniem ścięgien stosowano maść z żywokostu. Tłuczono korzeń tej rośliny i łączono go z tłuszczem zwierzęcym. Ważną rolę odgrywały okłady. Jednym z nich, może mało estetycznym było maczanie lnianego płótna w moczu i przykładanie na bolące miejsce. Przy bólu w kolanach stosowano okłady z ciepłych, utłuczonych ziemniaków, wymieszanych ze śmietaną lub masłem. Przykładano też stłuczone liście chrzanu i kapusty. Stosowano też okłady z pokrzywy, najlepsze były małe, zawijano je w płótno, tłuczono młotkiem i zawinięte kładziono na bolące miejsca nóg. Moczono też nogi w wywarze ziół macierzanka, pokrzywy, podróżnika oraz wodzie pochodzącej z ziemniaków wraz z łupinami. Zbierano wiosną młode pędy kosodrzewiny (Pinus mugo), które zalewano spirytusem. Powstała nalewka służyła do nacierania bolących miejsc. Domowym sposobem wykonywano z tkanki tłuszczowej ze świni mydło szare. Do stopionego tłuszczu dodawano tarty kamień, który pod wpływem wysokiej temperatury wtapiał się w tłuszcz, po wystygnięciu formułowano z niego kostki mydła[24]. Następnie rozpuszczano powstałe mydło w wodzie, w której moczono bolące nogi.

Jedną z najczęstszych dolegliwości był ból głowy. Jako przyczynę dotkliwych i nagle pojawiających się ataków bólu podawano uroki, które wywołane były przez spojrzenie drugiej osoby. Najbardziej skuteczną metodą na pozbycie się cierpień związanych z bólem głowy był magiczny zabieg odczyniania uroku, który zazwyczaj wykonywały kobiety. Do metalowego garnuszka wlewały wodę, często konsekrowaną. Następnie z pieca wybierały trzy różne pod względem wielkości węgielki i wrzucały je do wody wypowiadając słowa: od nojstarsego, średniego i nojmłodsego. Jeśli w piecu kuchennym nie było żaru wówczas wrzucały również trzy różnej wielkości kawałki chleba i wypowiadały podobną formułkę. Zanurzenie węglika lub kawałka chleba sugerowało, kto mógł być sprawcą rzucenia uroku. Następnie osoba cierpiąca na ból głowy musiała zanurzyć rękę w wodzie, w której znajdowały się węgliki lub kawałki chleba i wykonać znak krzyża oraz obmyć twarz. Czasami radzono, żeby chory napił się tej niezwykłej wody. Ze sposobów racjonalnych było wykorzystywanie okładów. Należało nasączyć tkaninę rumiankiem, skropić octem i nałożyć na głowę.[25] Wystarczała też zimna woda, którą zwilżano płótno. Taki kompres uśmierzał ból. Stosowano też kurze białko, które dodatkowo obniżało gorączkę. Na zmniejszenie bólu stosowano też leki roślinne: stłuczony liść kapusty (Brassica oleracea) i chrzanu oraz liść łopianu (Arctium).

Dla człowieka nerwowego polecano picie herbaty z macierzanki, miała działać uspokajająco. Choroby związane z narządem wzroku nie stanowiły wysokiego procentu zachorowań wśród Spiszaków. Najczęściej były to zapalenia gałki ocznej, powiek czy worka spojówkowego objawiające się zaczerwieniem oczu i ropieniem. Leczono je wstrzykując pod powieki pokarm kobiecy lub w przypadku jego braku mleko pochodziło od krowy lub czarnej owcy, najlepiej prosto z wymienia. Sporządzano też napary z rumianku. Na problemy ze wzrokiem, w przypadku dziewczyny radzono przekłucie uszów. Jeśli kobietę nie było stać na posiadanie kolczyków nosiła zwykłe nitki w uszach. Kiedy pojawiał się na oku jęczmień, stwierdzano że dana osoba musiała oddać mocz na chodniku. Jęczmień leczono poprzez naniesienie ludzkiej śliny na narośl lub przez jej pocieranie ziarenkiem zboża- jęczmienia. W celu pozbycia się tego schorzenia stosowano również pocieranie jęczmienia ślubną obrączkę, jednak aby ten zabieg był skuteczny, należało wcześniej pierścionek zwilżyć śliną.

Na problemy z wątrobą zaparzano dziurawiec (Hypericium). Z kolei dolegliwości sercowe leczyli herbatą wykonaną z suszonych owoców głogu (Rosa) lub tarniny (Prunus spinosa). Owoce te zbierano zazwyczaj jesienią po pierwszym przymrozku. Wówczas zmniejszała się ich cierpkość. Na problemy z sercem pito też wywar z rumianku.

Spiszacy obok racjonalnych sposobów leczenia wykorzystywali również praktyki magiczne, które umacniały przeświadczenie o skutecznym rezultacie stosowanych zabiegów terapeutycznych. Miało to swoje uzasadnienie w tym, że medycyna ludowa posiada charakter zarówno światopoglądowo – wierzeniowy, jak też instrumentalny. Co wpływało na sferę myślenia powodując, że wszystkie środki są celowe i racjonalne.[26] Tradycyjna wiedza medyczna wśród mieszkańców wsi   była silnie ugruntowana w ich świadomości. Potrzeba ochrony i zapewnienia sobie i najbliższym zdrowia decydowała o przetrwaniu ludowych sposobów leczenia.

Elżbieta Łukuś (Niedzica)

[1] Tekst ten powstał w oparciu o badania terenowe prowadzone w 2012 roku wśród mieszkańców Spisza w przedziale wiekowym od 50 – 95 lat. Pozyskane wiadomości dotyczące medycyny ludowej zostały opublikowane w : Kulturze ludowej Górali Spiskich, pod red U. Janickiej Krzywdy, Kraków 2012, s. 215 -344. Zamieszczony tutaj tekst jest jedynie krótkim streszczeniem.

[2] Inf., kobieta, lat 80, bad. terenowe autorki, Niedzica 2012

[3] Inf., kobieta, lat 80, bad. terenowe autorki, Krempachy 2012

[4] Inf., kobieta, lat 80,bad. ter. autorki, Krempachy, 2012

[5] Inf., kobieta, lat 71,bad. ter. autorki, Trybsz, 2012

[6] Inf., kobieta, lat 72, bad. ter. autorki, Niedzica 2012

[7] Inf., kobieta, lat 90, bad. ter. autorki, Kacwin 2012

[8] Inf., kobieta, lat 80, bad. ter. autorki, Krempachy 2012

[9] T. B a r n a s z, Magia i zabobony na Spiszu, praca magisterska napisana pod kierunkiem prof. dra hab. Józefa Kąsia, Kraków 2006, s.23

[10] Inf., mężczyzna, lat 73, bad. ter. autorki, Trybsz 2012

[11] Inf., mężczyzna, lat 70, bad. ter. autorki, Niedzica 2012

[12] Inf., mężczyzna, lat 75, bad. ter. autorki, Rzepiska, 2012

[13] Inf., mężczyzna, lat 75, bad. ter. autorki, Rzepiska, 2012

[14]T. B a r n a s z Magia i zabobony …., s.24

[15] Inf., kobieta, lat 69, bad. ter. autorki, Łapszanka, 2012

[16] B .K o w a l c z y k, Chwalcie łąki umajone w: „Na Spiszu” 2008, 2 (67), s. 30

[17] T. B a r n a s z, Magia i zabobony ….,s.25

[18] Inf., mężczyzna, lat 74, bad. ter. autorki, Rzepiska2012

[19] Inf. kobieta, lat 90, bad. ter. autorki, Kacwin 2012

[20] Z. R a d w a ń s k a – P a r y s k a, Słownik gwarowy góralskich i nazw roślin z Tatr i Podtatrza, Zakopane 1992, s.24 podaje tylko nazwę samego bździochu

[21] Inf., kobieta, lat 52,bad. ter. autorki, Czarna Góra 2012

[22] T. B a r n a s z, Magia i zabobony ….,.s. 26

[23] Inf., mężczyzna, lat 69, bad. ter. autorki, Niedzica 2012

[24] Inf., mężczyzna, lat 73, bad. ter. autorki, Trybsz 2012

[25] Inf., kobieta, lat 69, bad. ter. autorki, Łapszanka, 2012

[26] D. T y l k o w a, Medycyna ludowa w kulturze wsi Karpat polskich. Tradycja i współczesność, Kraków 1989, s.9